wtorek, 27 listopada 2012

Bielsko-Biała zdobyta przez Kolejorza

Uzupełnieniem 13 kolejki T-Mobile Ekstraklasy, było spotkanie pomiędzy Podbeskidziem Bielsko-Biała, a Lechem Poznań. Gospodarzom bardzo potrzebne były punkty, gdyż walczą o utrzymanie. Zespół poznańskiego Lecha chciał się podnieść po porażce z Legią i nadal liczyć się w walce o końcowy triumf. Trener gości Mariusz Rumak zestawił nieco inną formację defensywną, niż miała miejsce w poprzednich meczach Po prawej stronie zagrał Mateusz Możdżeń, na środku Kebba Ceesay i Ivan Djurdjevic, a na lewej stronie wystąpił Luis Henriquez. Było to spowodowane brakiem kontuzjowanego Manuela Arboledy i zawieszonego za kartki Huberta Wołąkiewicza.Jeśli chodzi o Podbeskidzie, to nie było znaczących roszad w składzie. Głównym celem "Górali" było od pierwszych minut spokojne utrzymywanie się przy piłce. Nie chcieli, aby piłkarze Lecha szybko ich napoczęli. Jednak goście nie mieli takiego pomysłu na grę, gdyż nie zamierzali ujawniać wszystkich swoich kart. Starali się mądrze rozgrywać kontrataki, po których futbolówka wyląduje w siatce. Na początku w zespole "Kolejorza" aktywny był Gergo Lovrencsics, który ciągle wchodził w pole karne. Oddał dwa strzały, lecz minęły się one z celem. Lechici szukali sposobu, na pokonanie bramkarza gospodarzy. Richarda Zajaca próbował zaskoczyć Vojo Ubiparip, ale w końcowym rozrachunku piłka do siatki nie wpadła. Ten zawodnik przy jednej z akcji ofensywnych, doznał kontuzji. Na plac gry w jego miejsce pojawił się Aleksandar Tonev. Ta zmiana była widoczna, już chwile później. Bułgar dużo wnosił do swojego zespołu, solidnie napędzając ekipę Lecha Poznań. Zagrywał mnóstwo płaskich piłek na wolne pole, po których drużyna gości mogła skonstruować składną akcję. W 23 minucie Lechici wyszli na prowadzenie. Piłkę do bramki skierował Bartosz Ślusarski, który nie dał najmniejszych szans goalkeeperowi Podbeskidzia. Nie był to miły obrazek dla podopiecznych Marcina Sasala, albowiem jego zespół potrzebował punktów, które z biegiem czasu uciekały od "Górali". Po tym golu drużyna Podbeskidzia dużo utrzymywała się na połowie Lecha, rozgrywając tam piłkę, bez najmniejszych kompleksów. Mieli oni nadzieje, że zdobędą bramkę, która da im wynik remisowy. Przez pierwsze 15 minut bardzo nieaktywny był Ireneusz Jeleń, lecz potem to się zmieniło. Były reprezentant Polski stanowił rolę głównego architekta akcji, dośrodkowując futbolówkę w szesnastkę. Przede wszystkim gospodarze decydowali się na uderzenia z dystansu, aczkolwiek Jasmin Buric dobrze radził sobie z łapaniem tych piłek. Wydawało się, że kontry Podbeskidzia nie mają szans powodzenia, ale w końcu nastąpiło przełamanie. Bita piłka w pole karne, zła postawa obrońców jak i bramkarza, co powoduje utratę gola. Na listę strzelców wpisał się Robert Demjan, który popisał się ładną przewrotką. Cały stadion, choć niewielki, uradował się niezmiernie. Pod koniec pierwszej osłony meczu Lech naciskał. Gospodarze próbowali faulem, wybić rywala z rytmu. Lecz w swoich poczynaniach pogubili się i Dariusz Pietrasiak wyleciał z boiska. Powodem była czerwona kartka, po faulu na Gergo Lovrencsicsu. Można dyskutować czy ta kartka została słusznie pokazana, natomiast decyzja została podjęta i odwrotu być nie może. Pierwsza połowa skończyła się remisem 1:1. Drugą część tego meczu miała przechylić szale zwycięstwa, na czyjąś ze stron. Mobilizacja była ogromna. Kolejorz zaczął bardzo obiecująco. Podchodził pod karne, chcąc zmusić rywala do błędu. Podbeskidzie wychodziło z tej rywalizacji zwycięsko. Jednak potem gospodarze przejęli inicjatywę. Znakomitą okazję miał Ireneusz Jeleń, ale z najbliższej odległości nie trafił piłki do siatki. Kibice bardzo się zawiedli, bo Jeleń kiedyś by takiej sytuacji nie zmarnował. Trener Marcin Sasal postanowił wpuścić na plac gry nowego gracza. Tym szczęśliwcem był Kamil Adamek. Znany jest z tego, że potrafi zrobić zamieszanie w polu karnym rywala. W 68 minucie Lech ponownie objął prowadzenie. Bartosz Ślusarski pokonał po raz drugi w tym spotkaniu Richarda Zajaca i zawodnicy gości byli bardzo zwycięstwa. Jednakże mogło się to skończyć zupełnie inaczej, już minutę później. W polu karnym faulował Kebba Cessay i jedenastkę mieli gospodarze. Egzekutorem rzutu karnego był Ireneusz Jeleń, który mógł doprowadzić do remisu. Kiedyś był wybornym snajperem i chciał za wszelką cenę pokazać, że taką formą jeszcze dysponuje. Jednak fatalnie spudłował gracz "Górali" i nadal Lech był bliżej zwycięstwa. W 73 minucie na murawie pojawił się Bartosz Bereszyński, a boisko opuścił Karol Linetty. Ten zawodnik chciał pokazać trenerowi Rumakowi, że aspiruje do gry w pierwszym składzie. W 77 minucie udowodnił to doskonale, albowiem pokonał bramkarza "Górali" i zrobiło się już 3:1. Podopieczni Marcina Sasala nie zamierzali odpuszczać, choć były już iluzoryczne szanse, aby odnieśli zamierzony rezultat w tym spotkaniu. Nadzieje w 86 minucie dał Kamil Adamek, który zdobył bramkę dla swojej drużyny. Zmniejszył on rozmiary swojej porażki, pokazując pełną determinację i walkę do końca. Koniec końców Lech Poznań odniósł zwycięstwo i nie zamierza odpuszczać w walce o tytuł. Podbeskidzie jest w bardzo trudnej sytuacji, bowiem ma tylko 5 punktów i ma sporą stratę, do strefy dającej utrzymanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz