wtorek, 25 grudnia 2012

Udany rok Hajty

Po zakończeniu swojej piłkarskiej kariery, Tomasz Hajto zamierzał zostać trenerem. To marzenie było trudne do zrealizowania, albowiem nie mógł otrzymać pozwolenia na pracę szkoleniową w klubach Ekstraklasy. Decyzją tą podjęła specjalna komisja ds. Kształcenia i Licencjonowania PZPN pod dowództwem Wojciecha Łazarka, ponieważ nie posiadał on potrzebnych uprawnień "UEFA Pro Licence". Były reprezentant Polski nie zamierzał się podać i uparcie dążył do swojego celu. Dnia 10 lutego ta sama komisja przyznała warunkowo licencję "PZPN Pro", która upoważniała Hajtę do prowadzenia drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Od tamtego momentu formalnie został szkoleniowcem Jagiellonii Białystok. Na swojego asystenta powołał Dariusza Dźwigałe, który miał pomóc w sukcesie "Gianniemu".  Jednakże początek miał bardzo ciężki, gdyż prowadzony przez niego zespół grał poniżej oczekiwań, stawianym przez działaczy tego klubu. Podopieczni Tomasza Hajty w pierwszym meczu polegli z Koroną na wyjeździe, przegrywając 0:2. Nieudany początek miał zmazać mecz z Cracovią, który był rozgrywany w Krakowie. Tam Jagiellonia zanotowała bezbramkowy remis. Następnie czekał ich pierwszy mecz w Białymstoku na wiosnę. Ruch Chorzów przyjechał bardzo zdeterminowany, aby ograć zespół prowadzony przez Hajtę. Rzecz ta udała się, bowiem Arkadiusz Piech zdobył jedynego gola w spotkaniu, który przechylił szalę zwycięstwa na stronę "Niebieskich". Zaczęło robić się dość nieciekawie, bo nikt sobie nie wyobrażał, że Jagiellonia zanotuje tak słaby start. Popularny "Gianni" miał nadzieje, że w kolejnym pojedynku z Polonią Warszawa, uda się przełamać zły początek. Niestety Tomek się przeliczył i jego drużyna doznała sromotnej porażki 1:4. Po tej klęsce było wiadome, że kolejna potyczka z Lechem Poznań będzie kluczowa w kontekście dalszej pracy w Białymstoku. Liczyło się tylko zwycięstwo, lecz rzecz ta nie była łatwa. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do Jagiellonii, bowiem wygrali 2:0. Z Hajty zeszło ciśnienie, które ciążyło nad nim, przed tym spotkaniem. Co więcej, ten sukces przyczynił się do stabilizacji formy jego zawodników. Klub z Białegostoku pokonał Wisłę na własnym stadionie 1:0, a także zremisował z Legią 1:1 w wyjazdowym spotkaniu. Ostatecznie drużyna uplasowała się na 10 miejscu, natomiast jego autorski zespół będzie można zobaczyć od kolejnego sezonu. Przede wszystkim może się podobać to, że zredukował liczbę obcokrajowców, czego nikt tak odważnie nie czynił. Zaczął stawiać na młodszych polskich graczy, dając im szanse na prawdziwy rozwój. Przykładem było letnie okienko transferowe, gdzie młodzież wzmocniła Jagiellonię. Do klubu latem trafili: Michał Pazdan, Filip Modelski, Łukasz Skowron oraz Paweł Tarnowski. Jednakże kilku piłkarzy musiało opuścić klub, głównie byli to zawodnicy, którzy nie posiadali polskiego obywatelstwa. W drużynie z Białegostoku musieli się rozstać, tacy piłkarze jak: Mladen Kascelan, Ermin Seratlić, Marko Cetković oraz Merab Gigauri. Początek tego sezonu był w miarę dobry. Zaczęło się od wymęczonego zwycięstwa nad Podbeskidziem Bielsko-Biała, a później remisem z Górnikiem Zabrze 1:1. Nad zespołem prowadzonym przez Tomasza Hajtę, nastąpił okres samych remisów lub porażek. Jego zespół nie mógł odnieść zwycięstwa nawet z takim Piastem i Pogonią, co denerwowało zarząd klubu. Kiedy Jagiellonia przegrała mecz z Lechią Gdańsk 1:2, wszystkim wydawało się, że dni Tomasza Hajty w Białymstoku są policzone. Zbliżało się spotkanie z Lechem Poznań, które było rozgrywane w stolicy Wielkopolski. Większość myślała, że zespół "Kolejorza" będzie dyktował warunki gry i skończy się to tragicznie dla zespołu z Podlasia. Jednak okazało się, że było na odwrót i gruntowna taktyka Hajty zdała egzamin. Jagiellonia wygrała z Lechem 2:0, utrzymując przy tym na stanowisku "Gianniego". To zwycięstwo przyczyniło się, do większej determinacji w kolejnych meczach. Piłkarze Jagiellonii udowodnili w meczu z Legią, że wygrana nad Lechem, nie była dziełem przypadku. W końcowym rozrachunku udało się pokonać podopiecznych Jana Urbana 2:1. Także napłatali figla graczom Śląska Wrocław, remisując z nimi 3:3. Przede wszystkim trzeba dodać, że zespół Jagiellonii przegrywał trzema bramkami, by później odwrócić sprawę z pozytywnym rezultatem. W ostatniej części sezonu nie udało się wykorzystać łatwiejszego terminarza. Tradycyjną rzeczą stały się remisy, które odzwierciedliły tą rundę dla zawodników prowadzonych przez Tomasza Hajtę, kończąc ją na 10 miejscu. Trzeba przyznać, że ten rok był udany dla początkującego trenera. Jednakże na tym nie chce poprzestać, bo jego Mont Everestem w tej dziedzinie, jest objęcie funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. O marzenia trzeba walczyć do końca i to będzie starał się czynić były reprezentant Polski...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz